Tabelki opracowane na podstawie kalkulatora szlaków www.szlaki.net.pl.
Jak widać wycieczka jest dosyć męcząca, raczej dla wprawionych turystów - do przejścia jest ok. 23 km z przewyższeniem ponad 1000m co zajmuje minimum 7 - 8 godz.
Pierwszy odcinek za znakami zielonymi i niebieskimi przebiega lasem, dosyć ostro pod górę. Gdy szlak zielony skręca w lewo na Nosal, my musimy skręcić pod kątem prostym w prawo za znakami niebieskimi.
Kolejno pokonujemy zbocze Nieboraka, by bardziej pod górę osiągnąć szczyt Boczań (1224m n.p.m. i Wysokie (1287m n.p.m.). Wkrótce docieramy do granicy lasu na długi trawers tzw.Skupniów Upłaz. Jest godz. 6.50
Od tego miejsca otwierają się ładne widoki - po lewej wita nas widok w kierunku Polany Olczyskiej, Kopieńca Małego (1167m n.p.m.), Kopieńca Wielkiego (1328m n.p.m.) - a wszystko w porannej mgle.
Trawers prowadzi poniżej Skupniowego Upłazu, jest szeroki i wygodny chociaż dosyć ciężko się podchodzi bo cały czas pod górę.
... w oddali widać maszt na Gubałówce.
Widoki z uwagi na mgłę są naprawdę urocze. Poniżej Przełęcz pomiędzy Kopieńcami, w głębi Sucha Dolina.
Godz. 720 osiągamy połączenie szlaków żółtego z niebieskim czyli jesteśmy na Przełęczy między Kopami (1499m n.p.m.) zwanej również Karczmiskiem.
Przed przełęczą na wypłaszczeniu zwanym Diabełek odsłania się piękny widok w prawo w Dolinę Jaworzynki - niestety wszystko pokrywa gęsta mgła. Na samej przełęczy również nic nie widać, chwilę odpoczywamy i na krótko dane nam było zobaczyć Dolinę Jaworzynki.
... Dolina Jaworzynki z Przełęczy między Kopami. Po lewej w głębi we mgle Giewont.
Dla lepszego zobrazowania pokazuję fotkę z innej wycieczki gdzie przy ładniejszej pogodzie z tego samego miejsca pięknie widać Giewont i Czerwone Wierchy. Widać również zejście szlaku żółtego w Dolinę Jaworzynki.
Jest godz. 700 - ruszamy dalej. Oglądając się do tyłu widać w całej okazałości Skupniów Upłaz którym trawersem podchodziliśmy.
A tak on wygląda fotografowany z Giewontu. Widać białą ścieżkę szlaku niebieskiego na tle Wielkiej Kopy. Widać również ścieżkę szlaku żółtego schodzącą z przełęczy w Dolinę Jawoorzynki. Na dole uchwycona stacja pośrednia kolei linowej na Myślenickich Turniach.
Po 15 min. od Przełęczy między Kopami, lekko pod górkę dochodzimy do miejsca gdzie po raz pierwszy otwiera się widok na Halę Gąsienicową.
Jest sierpień więc Hala Gąsienicowa mieni się w tym czasie kolorami kwiatów i soczystej wszechobecnej zieleni.
Na skraju Hali mijamy Centralny Ośrodek Szkoleniowy PZA tzw. Betlejemkę, ocalały szałas pasterski i budynek leśniczówki TPN-u tzw. Księżówkę.
Cieszymy się tymi widokami ale martwi nas fakt że nie widać celu naszej wycieczki - Wysokich Tatr. Właśnie ze ścieżki zejściowej przy ładnej pogodzie widać pięknie Świnicę, Kościelec, Zamarłą Turnię, Kozią Przełęcz (nasz cel), Kozi Wierch, Żółtą Turnię.
Podczas tej wycieczki nic nie widać, więc pokazuję fotkę z innej wycieczki odbytej z wnuczką - też zamglenie ale coś widać.
O godz. 800 czyli po dwóch godzinach od Kuźnic jesteśmy przy schronisku PTTK Murowaniec na Hali Gąsienicowej.
Zjadamy śniadanie i ruszamy szlakiem niebieskim. Wygodny kamienny chodnik prowadzi nas u podnóża Małego Kościelca. Z lewej strony w dolinie płynie Czarny Potok który wypływa z Czarnego Stawu Gąsienicowego - do niego zmierzamy.
... kolega Jacek wyrywa do przodu - a chmury coraz niżej.
W tym miejscu b. często z Małego Kościelca schodzą w zimie lawiny. W jednej z nich w roku 1909 zginął Mieczysław Karłowicz co upamiętnia w dole doliny pamiątkowy głaz.
Po 20 minutach od schroniska dochodzimy do skalnego progu zamykającego Czarny Staw. Kilkoma zakosami, ostro pod górę po następnych 10 minutach osiągamy brzeg Czarnego Stawu Gąsienicowego.
... koleżanka Ania mozolnie pnie się pod górę. Widoczna ścieżka do schroniska Murowaniec.
Tu również pogoda nie pozwala podziwiać okolicznych szczytów, więc nie pozostaje nam nic innego jak dalej wędrować w nadziei że się poprawi.
Tuż po ukazaniu się stawu jest rozgałęzienie szlaków. Szlak zielony odchodzi w prawo na Przełęcz Karb (40min.) gdzie szlakiem niebieskim można zejść do stawków gąsienicowych (20min.) lub szlakiem czarnym wejść na Kościelec (50min.)
My skręcamy w lewo i wzdłuż północnego brzegu idziemy szlakiem niebieskim.
Po ok. 5 min. skręcamy w prawo, przechodzimy po kamieniach przez wypływający ze stawu Czarny Potok i dalej wędrujemy wzdłuż wschodniego brzegu stawu.
Godz. 900 - na końcu stawu skręcamy w prawo i przeprawiamy się po kamieniach przez wpływający do stawu potok.
Od tego miejsca znów zaczynamy się wspinać na skalisty próg zamykający kocioł Zmarzłego Stawu.
Dochodzimy do rozgałęzienia szlaków. Szlak niebieski którym wędrowaliśmy skręca w prawo w kierunku Przełęczy Zawrat. My zaczynamy wspinanie idąc na wprost za szlakiem żółtym. Po prawej stronie mijamy Zmarzły Staw leżący na wysokości 1788m n.p.m.
Jak widać do późnego lata leży tu śnieg i właśnie nim trzeba się przedostać aby znaleść się powyżej stawu. Od schroniska Murowaniec to ok. 1,15 godz. marszu.
Szlak staje się coraz cięższy, a na dodatek zaczyna lekko padać deszcz przez co skały stają się bardziej śliskie.
Dochodzimy do odgałęzienia szlaków. Od żółtego odchodzi w lewo szlak zielony na Zadni Granat.
Zrobiło się b. nieprzyjemnie, siąpi deszcz, stromo - idziemy cały czas w chmurach. Dobrze że są udogodnienia w postaci łańcuchów. Bez nich na tych śliskich płytach byłoby strasznie.
Robi się niebezpiecznie, jest ślisko, widoczność spada do 2 -3m więc chowam aparat i samo podchodzenie żlebem na Kozią Przełęcz wykonujemy tylko dzięki temu że prowadzą nas łańcuchy.
Po 10 minutach wspinaczki wąskim na 2 - 3m żlebem osiągamy Kozią Przełęcz.
Znajduje się one na wysokości 2137m n.p.m. pomiędzy Zamarłą Turnią a Kozimi Czubami leżącymi w masywie Koziego Wierchu.
Na samej przełęczy mgła, widoczność łańcuchów oraz zejściowej 12 metrowej drabinki ze zbocza Zamarłej Turni to 2 - 3 metry.
Planując wycieczkę mieliśmy wariant wejścia z Koziej Przełęczy na odcinek Orlej Perci wspinając się przy pomocy drabinki na Kozie Czuby a następnie na Kozi Wierch (2291m n.p.m.), a następnie zejście z Orlej szlakiem czarnym poprzez Szeroki Żleb do Doliny Pięciu Stawów Polskich w okolice Wielkiego Stawu.
Z uwagi na b. małą widoczność i śliskie skały zrezygnowaliśmy z tej opcji i.
Schodzimy bezpośrednio z Koziej Przełęczy szlakiem żółtym w do Pustej Doliny.
Opuszczamy Kozią Przełęcz po wąskim gzymsie skalnym skręcającym w lewo oczywiście ubezpieczonym łańcuchem.
Po kilku minutach w całkowitej mgle docieramy do pionowego urywu skalnego.
Tu pod nawisem skalnym zrobiło się trochę więcej miejsca a mgła trochę ustąpiła, więc postanowiliśmy przeczekać w nadziei że będzie lepiej - tak naprawdę by ochłonąć po naprawdę trudnym zejściu z Koziej Przełęczy.
Jest godz. 1120 i na nadziei się skończyło. Zrobiło się jeszcze gorzej. Widoczność spadała do 2 metrów więc ostrożnie schodzimy w kierunku górnego piętra Pustej Dolinki.
Aparat znowu schowany do plecaka bo w tych warunkach stał się bezużyteczny.
To wcale nie był koniec naszych kłopotów. W momencie pokonania ostatnich na tej trasie łąńcuchów już na złomiskach skalnych Pustej Dolinki gubimy ścieżkę szlakową.
Jako najstarszy zarządzam że Anka pozostaje w miejscu najbliżej zagubionej ścieżki (jako punkt orientacyjny), a ja z Jackiem szukamy znaków szlakowych wśród rumowisk skalnych - cały czas utrzymując między całą trójką kontakt głosowy.
W końcu odnalezionym szlakiem dotarliśmy do płaskiego terenu w okolicy Wielkiego Stawu Polskiego.
Szczerze mówiąc była to moja najgorsza przygoda podczas całego okresu chodzenia po Tatrach.
Już od wysokości Czarnego Stawu nie była to pogoda do pokonywania grani Tatr.
A że tak było niech świadczy fakt że na odcinku od Zmarzłego Stawu przez Kozią Przełęcz do Doliny Pięciu Stawów spotkaliśmy jedynie trzy osoby schodzące do Murowańca.
Jest godz. 1300 a to znaczyło że zejście z Koziej Przełęczy do Wielkiego Stawu zajęło nam całe dwie godziny a powinno trwać 1 godz. Teraz pozostało 30 minut do schroniska nad Przednim Stawem.
Tu zasłużony odpoczynek, gorąca herbata, ciastko. Odcinek z Murowańca wg mapy to ok. 3,3 godz. , nam zajęło ok. 5 godz.
Schronisko przy Przednim Stawie zwane również Schroniskiem Pięciostawiańskim położone jest na wysokości 1671m n.p.m.. Zostało zbudowane w latach 1948-53 i jest jedynym schroniskiem w Tatrach Polskich do którego z uwagi na brak drogi nie można dojechać samochodem. Dla potrzeb zaopatrzeniowych istnieje z Doliny Roztoki specjalny wyciąg linowy.
Po ponad 1 godz. odpoczynku ruszamy dalej. Wracamy przez 5 minut wzdłuż Przedniego Stawu do wysokości ujścia Potoku Roztoka z Wielkiego Stawu Polskiego aby szlakiem zielonym zejść Doliną Roztoki do drogi prowadzącej do Morskiego Oka. Następnie tą drogą na parking w Palenicy Białczańskiej.
Przed mostkiem skręcamy pod kątem prostym w prawo zgodnie z zaczynającym się tu szlakiem zielonym - jest godz. 1445 więc o godz. 1615 powinniśmy dojść do Wodogrzmotów Mickiewicza przy drodze na Morskie Oko.
Widoczność na tej wysokości jest całkiem niezła więc znowu zrobię kilka zdjęć. Za moment będzie co fotografować gdyż zbliżamy się do Siklawy.
Wypływająca z Wielkiego Stawu Polskiego woda spada z progów w Dolinę Roztoki tworząc największy wodospad w Tatrach Polskich dochodzący do 70m wysokości o nazwie Siklawa (Wielka Siklawa).
Potok Roztoka tworzy malownicze kaskady, strugi, a my podążając w dół po jego prawej stronie podziwiamy ich urok.
W wysokich partiach gór nie mogłem robić zdjęć z uwagi na fatalną pogodę - to chociaż tu się wyżywam.
Wodospad tworzy na Stawiarskiej Ścianie kilka malowniczych kaskad składających się z kilku osobnych strug w zależności od ilości opadów lub topniejącego śniegu. W tym miejscu jest najładniejszy.
Nasyciwszy oczy Wielką Siklawą schodzimy Doliną Roztoki. Od strony Siklawy widać głębię doliny a po prawej stronie ukazuje się trawiasta Świstowa Czuba 1763m n.p.m.
Przy większym zbliżeniu widać wspinającą się ścieżkę szlaku niebieskiego prowadzącą ze schroniska w Dolinie Pięciu Stawów przez Świstówkę do Morskiego Oka. (1 godz. 40 min, odwrotnie 2 godz.)
Wkrótce wchodzimy w las i dochodzimy do drogi prowadzącej do Morskiego Oka. My skręcamy w lewo w kierunku Palenicy Białczańskiej. Mijamy most na Potoku Roztoka - tu robię ostatnie zdjęcie Wodogrzmotów Mickiewicza.
Jest godz. 1645 a więc znowu wydłużyliśmy czas zejścia szlakiem zielonym o ok. 30 minut - to jest oczywiste gdyż przy Siklawie robiłem dużo zdjęć.
Pozostało nam 40 minutowe dojście do parkingu w Palenicy skąd do Zakopanego busem a następnie własnym samochodem na kwaterę.
O godz. 1900 robimy kolację z piwem i wspominamy naszą wycieczkę. Pomimo trudności pogodowych było warto - bogatsi jesteśmy w nowe doświadczenia górskie.
Powrót do: